Walia. Drugi weekend.

Pogoda w weekend znów dopisała i postanowiliśmy nieco rozszerzyć pole naszej eksploracji. W planach mieliśmy Zatokę Trzech Klifów, ale w ostatniej chwili musieliśmy te plany zmienić…

Otóż w sobotę wieczorem chciałam upewnić się co do godzin odjazdów autobusu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wyszukiwarka poinformowała mnie, że nie ma żadnego połączenia. A przecież jeszcze kilka dni temu był autobus! No tak, ale połączenie sprawdzałam właśnie na ten dzień, a nie na niedzielę. Bo w niedziele i święta autobusy do naszej wymarzonej zatoki nie jeżdżą…

Ale nic straconego. Wybraliśmy się za to do stolicy Walii – Cardiff! To tylko godzinę jazdy autobusem ze Swansea i w ciągu jednego dnia zobaczyliśmy kilka ciekawych miejsc.

  1. Zamek. Główna atrakcja. My obeszliśmy go z zewnątrz, bilety są dość drogie i na razie musimy się zastanowić, czy chcemy dogłębnie zapoznawać się z kolejną wiktoriańską (po przeróbkach) budowlą. Pogoda zachęciła nas do przejścia wzdłuż Animal Wall (nazwa zrozumiała sama przez się po obejrzeniu zdjęć) do parku otaczającego zamek.

2. Bute Park. Bardzo przyjemne miejsce tuż obok zamku, pełne potężnych drzew posadzonych wzdłuż alejek, za to bardzo ubogie w ławki. Postój zrobiliśmy na powalonym pniu drzewa.

3. Pchli targ. Gwóźdź programu. Zwykle przed wyjazdem do większych miast szukamy informacji o takich miejscach. Tym razem udało nam się trafić na ten wpis i postanowiliśmy sprawdzić rekomendację. To był strzał w dziesiątkę! Właściwie jest to pchli market wepchnięty do garażu z antresolą. Można tam znaleźć właściwie wszystko i bardzo chcemy tam wrócić. Z samochodem!

4. Centrum miasta. Kilka rzeczy od razu rzuca się w oczy. Po pierwsze – mnóstwo bezdomnych na ulicach. Pojedyncze osoby i całe grupki, bardzo zaniedbani ludzie i tacy, którzy wyglądają po prostu niechlujnie. Po drugie, wszędzie pełno jest flag walijskich. Wiadomo, stolica. Po trzecie, znowu wiktoriańska architektura. Atakuje z każdej strony. Po czwarte, puby. Dziś pełne ludzi w zielonych koszulkach (na pewno ma dziś miejsce jakieś ważne sportowe wydarzenie, ale nie mam pojęcia, o co chodzi. Chociaż przez okno jednego z barów widziałam snookera w telewizji… 😛 ). Marzę o piwie (to za jakiś rok) w jednym z takich pubów i o zanurzeniu się w tej charakterystycznej, stereotypowej wręcz, atmosferze.

Koszty na dziś:

  • bilety autobusowe: £16
  • małe zakupy w Poundworld: £3
  • zakupy na pchlim targu: £4
  • kawy: £3,35

Dodaj komentarz