Majówkowy spływ na Biebrzy

Przyjechaliśmy do Lipska – było całkiem ciepło, słońce przypiekało, nasmarowaliśmy się kremem z filtrem, zapakowaliśmy kajaki bagażami… i lunął deszcz.

Jakiś kwadrans później ruszyliśmy w drogę, ale pogoda była już nieco kapryśna. Słonce wychodziło zza chmur dość często i każdy taki moment wykorzystywałam na opalanie nóg, ale zostaliśmy też kilka razy pokropieni deszczem. Reszta dnia byłaby niemalże nudna, gdyby nie to, że jeden z naszych towarzyszy zaliczył niespodziewaną kąpiel w Biebrzy.

Krótkie podsumowanie odcinka: Lipsk-Kamienna Nowa, 16-18 km (różne źródła podają różne odległości), 5 godzin (w tym drobne przerwy na zdjęcia i jedzenie oraz godzinny postój w połowie drogi) przy dobrych warunkach i prędkości ok. 5 km/h

Nocleg: pole namiotowe w Kamiennej Nowej, dostępna infrastruktura – drewniany wychodek, spora wiata w kształcie litery L, wieża widokowa

Następny dzień zgodnie z prognozami nie był pogodny. Niebo było zasnute chmurami, temperatura spadła o kilka stopni, od czasu do czasu padał deszcz. Jednak to wiatr był naszym największym problemem, bo drastycznie nas spowolnił. Po niemal 5 godzinach wiosłowania bez przerwy dłuższej niż 15 minut dopłynęliśmy do Sztabina, czyli do połowy zaplanowanego na ten dzień odcinka. Kiedy za zakrętem zobaczyliśmy tablicę z informacją o noclegach, postanowiliśmy dać sobie na ten dzień spokój. Tym bardziej, że na polu namiotowym zastaliśmy całkiem fajną infrastrukturę.

Krótkie podsumowanie odcinka: Kamienna Nowa-Sztabin, 15-16 km (różne źródła podają różne odległości), 4 godziny 45 minut (w tym drobne przerwy na zdjęcia i jedzenie) przy kiepskich warunkach i prędkości ok. 3 km/h

Nocleg: pole namiotowe w Sztabinie, dostępna infrastruktura: szałasy na palach (15 zł od osoby), sauna (100 zł za rozpalenie), transport do miasta na zakupy 😉 (10 zł), wiata ze stołami i ławami, taczka drewna do kominka pod wiatą (15 zł za świeżo ścięte drewno, które produkowało głównie dym, a nie ciepło), drewniany wychodek, pompa wodna (z wodą z rzeki), prysznice (na baterie słoneczne – więc podczas naszego pobytu operujące zimną wodą). Dodatkowo właściciel proponował zakup nalewek oraz „ducha puszczy”.

Byliśmy po tych kilku godzinach nieźle zmarznięci, więc saunę zamówiliśmy na już. Zdążyliśmy zrobić zakupy, zjeść obiad i przyszedł czas na pocenie się w 100 stopniach Celsjusza, po czym część ekipy zdecydowała się na kąpiel w Biebrzy.

Trzeci dzień ze względu na skrócenie trasy był naszym ostatnim. Pogoda była już nieco lepsza, wciąż zdarzały się mocne podmuchy wiatru, ale na niebie było też dużo więcej słońca. Spokojnym tempem płynęliśmy do mety naszego spływu.

Krótkie podsumowanie odcinka: Sztabin-Jagłowo, 15 km, 5 godzin (w tym ok. półgodzinna przerwa i mnóstwo przerw na jedzenie i zdjęcia) przy całkiem dobrych warunkach i dość spokojnym tempie ok. 4 km/h

Nocleg: pole namiotowe w Jagłowie 1, dostępna infrastruktura: pole namiotowe (15 zł od osoby), drewniany wychodek, prysznic w domu gospodarzy (8 zł od osoby), wiata ze stołem i ławami, miejsce na ognisko, drewno na ognisko (2 worki dobrego suchego drewna za 20 zł).

Po obiedzie mieliśmy jeszcze czas spacer po Jagłowie i podziwianie widoków. Natomiast sam wyjazd zakończyliśmy ogniskiem nad rzeką.

Wykorzystany budżet: ok. 350 zł na osobę (kajaki, transport, noclegi, jedzenie i bonus – sauna).

PS. Serdecznie dziękujemy naszym rodzicom, którzy przez te 4 dni opiekowali się małym człowiekiem i tym samym pozwolili nam na beztroski miniurlop.

2 uwagi do wpisu “Majówkowy spływ na Biebrzy

Dodaj komentarz